niedziela, 31 lipca 2011

Legenda o czytaniu

   Czym dla Ciebie jest książka? Pigułką na bezczynność, ostatecznym sposobem zabicia nudy? Kopalnią wiedzy poszerzającą Twe horyzonty? Zastępczym oddychaniem? Marnotrawstwem czasu? Przykrym obowiązkiem…?
   Początkowo, kiedy odpowiedzi moich rówieśników na powyższe pytania skonfrontowałam z własną opinią, zadziwiała mnie skrajna niezgoda. Najczęściej okazywało się, że czytanie to czynność tak dla nich obca, jak dla przeciętnego średniowiecznego chłopa byłaby dzisiejsza technologia, z e-bookami włącznie (uwzględniając to, że nie opanował on nawet sztuki czytania i pisania). Nie chcę i nie będę powoływać się na tak skrajną opinię, że różnica między tamtymi czasami a obecnymi widoczna jest tylko i wyłącznie w możliwościach edukacji, jakie stawia przed nami XXI wiek i realia, w których żyjemy. Chcę jednak zwrócić uwagę na to, że dla wielu z nas możliwość ta nie jest wcale wspaniałą drogą (tak przecież jasną i prostą!), lecz kolejnym szmatem drogi, na który jesteśmy skazani, podczas gdy wygodniej byłoby przycupnąć sobie w miejscu. Nieważne, że najbliższa biblioteka znajduje się raptem kilka ulic od Twego domu, gdzie nie musisz wydać nawet grosza, by móc wypożyczyć książkę – zawsze będzie za zimno lub za daleko, żeby tam iść, zresztą po co, skoro lepiej obejrzeć kolejny odcinek serialu lub w coś sobie pograć?…
    Kilka dni temu udałam się do księgarni, chcąc kupić lekturę. To chyba właśnie dialog ze sprzedawczynią ostatecznie popchnął mnie do poruszenia kwestii zainteresowania literaturą wśród rówieśników.
- Dzień dobry. Czy jest „Makbet”?
- Niestety chyba nie… Przykro mi, ale zostało tylko wydanie bez opracowania (sprzedawczyni odpowiedziała mi z wielce zrezygnowanym tonem).
- Nie szkodzi, poproszę. O takie właśnie mi chodziło.
(Sprzedawczyni, jakby ignorując to, co powiedziałam, dodała szybko):
- O, ale mamy tu jeszcze samo opracowanie!
   Wydaje mi się, że owa sytuacja, mimo, że pozornie tylko jednostkowa, doskonale oddaje ogólny stan. Jeżeli książka, to co najwyżej lektura, skoro już trzeba. Jeżeli czytać, to z opracowaniem. Jeżeli nawet z opracowaniem jest to zbyt duży wysiłek, lub opracowania nie ma, to ewentualnie pofatygować się o streszczenie, nieważne, jak ciekawa i wartościowa (ba! – jak cienka) byłaby książka.
   Kiedy jednak zdarza się czytać komuś nieprzymusowo, a z własnej woli, najczęściej wybiera książki (a) „proste, łatwe i przyjemne”, lub (b) te, które okrzyknięte są światowymi bestsellerami, choć przeważnie nadają się co najwyżej do tego, by podłożyć je pod kartkę, bo wygodniej się pisze. Książki takie mają prosty język, prostą fabułę, prosto wykreowane postaci, prosty przekaz – dlatego czyta się je PROSTO, łatwo i przyjemnie. Ale czy naprawdę o to w czytaniu chodzi? I czy nie wydaje się czasem, że odnosi się to nie tylko do samego czytania, ale to ogólnego spojrzenia na życie, do czegoś znacznie więcej?…
   „Pytasz, czy cokolwiek czytam? A wydaje ci się, że nie mam co do roboty?” Taki pogląd jest niestety dość powszechny i aprobowany przez „współwyznawców”. Nie czytać nie jest wstyd – wstydem jest czytać. Gdybym zaś ja zadała pierwsze dwa pytania, lecz w odniesieniu do gier komputerowych, telewizyjnych programów rozrywkowych, znanych internetowych stron, cotygodniowych imprez lub niewybrednych filmów, na pewno nie spotkałabym się z takim zrozumieniem, z jakim spotyka się wstręt do książek. Książki uważane są chyba za zarezerwowane dla niektórych tylko szaleńców, którzy się nimi interesują, ale nikt poza tym nie ma obowiązku poczuć choć trochę wstydu, że nie pamięta, kiedy ostatnim razem trzymał jakąś w ręku. Natomiast nieobejrzenie ani jednego odcinka najnowszej edycji programu „Jak gwiazdy zmywają naczynia?” jest nie do pomyślenia.
   Stopień wysiłku i zaangażowania, jaki trzeba włożyć w to, by sięgnąć po książkę i ją przeczytać, jest wręcz śmieszny w stosunku do tego, ile niesie ona korzyści i przyjemności. Książka jest zawsze najbogatszym źródłem wiedzy i informacji, czynnikiem, który niewyobrażalnie poszerza nasze wszelkie horyzonty, nawet wtedy, gdy nie zdajemy sobie z tego sprawy. Każda książka wpływa na to kim jesteśmy i kształtuje naszą osobowość. Książka pobudza wyobraźnię i pozwala oderwać się od rzeczywistości, lub – przeciwnie – poznać te zakamarki rzeczywistości, o których nie mieliśmy pojęcia, że istnieją. Wiedzą to ci, co kochają to, o czym inni nie mają pojęcia – spędzić całą noc z gorącą kawą, szelestem kartek i zapachem papieru…

Kamila

3 komentarze:

  1. Współczując autorce napisanego tekstu z ulgą zauważyć muszę, że wokół mnie raczej nie jest tak źle z czytaniem książek. Bardzo ciekawy tekst Kamilo, spodobał mi się.
    Wojna

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję bardzo. I cieszę się, że w niektórych kręgach nie jest to jednak praktyka wymarła. :)Oby było ich tylko więcej.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie martw się, we dwie podbudujemy statystki czytelnicze! (:
    M.

    OdpowiedzUsuń